poniedziałek, 26 marca 2012

Magiczny Egipt, czyli krótka relacja z podróży

Wróciłam! Dziwne, że zawsze niechętnie wracam do Polski. Oczywiście pierwszego dnia pobytu w kraju, dopadła mnie alergia. Cóż, sezon zaczerwienionych oczu i kataru uważam za rozpoczęty. Ciekawe, że nawet burza piaskowa „przywiana” znad Arabii Saudyjskiej nie była mi straszna;)
Jak było w Egipcie? Jak zwykle świetnie. Byłam w Tabie, w hotelu oddalonym od granicy z Izraelem o jakieś 200 m. Zatem na każdym kroku praktycznie kontrola, kontrola i kontrola. Ale to dobrze, bo przynajmniej ma się wrażenie, że Egipcjanie jakoś to ogarniają i dbają o bezpieczeństwo. Rozmów na tematy polityczne nie prowadziłam – potencjalni rozmówcy albo nie chcieli na ten temat mówić, albo byli ignorantami politycznymi. Jedyną złotą myśl, jaką usłyszałam, było stwierdzenie, że „w Egipcie każdy jest swoim prezydentem, czyli mamy ponad 80 milionów prezydentów”. I to jest chyba prawda. Jeśli chodzi o zmiany w Egipcie, to można to zauważyć. Tzn. bardziej wyczuć… Nie wiem czy to specyfika Półwyspu Synaj, ale ludzie zachowują się trochę inaczej niż podczas mojego ostatniego pobytu w Egipcie 2 lata temu. I naprawdę – nie jestem w stanie wytłumaczyć na czym to „inaczej” polega, po prostu jest trochę „inaczej”.
Stojąc na brzegu morza widziałam kawałek Izraela, część Jordanii i Arabii Saudyjskiej. Niesamowite wrażenie mając świadomość, że jest się tak blisko tych krajów. Co więcej wrażenie to było spotęgowane również tym, że całkiem sporą część hotelowych gości stanowiły rodziny z KSA i Palestyńczycy z Izraela.
Równo tydzień temu byłam w Izraelu. Kontrola na granicy w Tabie trwała jakieś 3 godziny. Byłam w Jerozolimie i Betlejem, a zatem i na terenie Autonomii Palestyńskiej. Będąc szczera, trochę inaczej sobie wyobrażałam te miasta i pobyt tam… - mnóstwo ludzi, mnóstwoooo! Cieszę się, że byłam tam, ale zabrakło mi tego spokoju, wyciszenia związanego ze specyfiką tych miejsc. Trzeba pojechać jeszcze razJ O Jerozolimie, Autonomii Palestyńskiej i murze – napiszę innym razem.
Wypoczęłam, opaliłam się, kupiłam sporo tamtejszej „biżuterii” (nie byłabym sobą), poznałam sporo fajnych ludziJ Teraz czas na powrót do polskiej rzeczywistości, skupienie się na pisaniu magisterki i naukę do sesji na prawie.
Nie wiem co ten Egipt ma w sobie, ale zawsze tam wracam. I wrócę.

1 komentarz:

mona123 pisze...

Bardzo fajna relacja.
Do Egiptu chciałabym pojechać.
Dla mnie Egipt ma jakiś taki wymiar romantyczny, związany z piramidami, szukaniem skarbów, odczytaniem hieroglifów:)