sobota, 17 grudnia 2011

Kolejna runda wyborów w Egipcie. Bractwo Muzułmańskie - informacje basic

Drugi etap wyborów w Egipcie… - 14 grudnia mieszkańcy dziewięciu muhafaz rozpoczęli głosowanie. Po Aleksandrii i Kairze (gdzie ponad 65% poparcie zdobyły partie islamistyczne) nadszedł czas nie tylko na Suez i Asuan, ale i na Gizę, Beni Sueif, prowincje znajdujące się w Delcie Nilu Menufiya, Sharqiya i Beheira, kanałowy Ismailiya oraz usytuowany na południu Sohag
Partia Wolności i Sprawiedliwości, założona w kwietniu przez Bractwo Muzułmańskie będzie starała się umocnić swoją pozycję i uzyskać lepsze wyniki z pierwszej rundy, w których uzyskała około 36 % głosów . BM liczą na poparcie wyborców z Ismailiyi na wschodzie, skąd pochodzi jego założyciel i główny ideolog - Hasan Al-Banna.

Tyle się mówi i pisze o Bractwie Muzułmańskim… a czy do końca wszyscy są świadomi kto to i o co właściwie im chodzi oraz jakie są główne idee ugrupowania? Świadoma odpowiedzi, uznałam, że dobrze będzie jak napiszę coś na ten temat.
Bractwo Muzułmańskie (zwane także Braćmi Muzułmanami) to islamska organizacja o charakterze nie tylko religijnym, ale również społeczn – politycznym. Początek jego funkcjonowania datuje się na rok 1928. Ugrupowanie zostało założone przez egipskiego działacza – fundamentalistę islamskiego Hassana al-Bannę jako tzw. forma reakcji na rozpad Imperium Osmańskiego i utworzenie się nowych państw. Mottem Braci Muzułmańskich jest -  Allah jest naszym celem. Prorok naszym przywódcą. Koran naszym prawem. Dżihad naszą ścieżką. Śmierć na ścieżce Boga jest naszą jedyną nadzieją. Czyli islam, islam i… islam (więc i stąd też ich nazwa). Religia jako podstawa w zasadzie wszystkiego. Od początku swojego istnienia są przeciwni wszelkim formom świeckości w krajach muzułmańskich. Odrzucają wszystko co zachodnie i nowoczesne na rzecz systemu opartego wyłącznie na Koranie i szariacie.



Nie lubią Izraela. To najprawdopodobniej oni dokonali zamachu na egipskiego prezydenta Anwara as-Sadata w 1981 r. W 1984 r. BM mogło dalej formalnie istnieć, ale tylko jako organizacja religijna. Jak widać teraz to się trochę pozmieniało… religia staje się polityką i odwrotnie. Widać to zwłaszcza podczas protestów na kairskim Placu Wolności…

W Syrii BM działa już od lat 30. Potem, w 1958 r. zostało zdelegalizowane gdy Syria i Egipt utworzyły Zjednoczoną Republikę Arabską. 3 lata później, gdy ZRA przestała istnieć, BM na nowo rozpoczęło działalność. Gdy do władzy doszła partia Baas, BM znowu została zawieszona. Rozpoczęło to cykl ataków o charakterze terrorystycznym. W konsekwencji, ponieudanym zamachu na prezydenta Assada w czerwcu 1980 r., doszło do  wypowiedzenia wojny Braciom i zostało użyte wojsko. Struktury BM przestały praktycznie istnieć, a jego członkowie zbiegli do pobliskich państw.

W Jordanii BM funkcjonuje oficjalnie i legalnie (pomagali królowi Hussajnowi i dlatego). Ma swoich przedstawicieli w parlamencie i obecnie stanowi jedno z najsilniejszych ugrupowań jordańskich.



(zdjęcie - google.com)

niedziela, 11 grudnia 2011

"Żelazna dama" z Jemenu

Wczoraj, 10 grudnia w Oslo odbyła się uroczystość wręczenia Pokojowej Nagrody Nobla 2011 tegorocznym laureatkom. Norweski Komitet Noblowski podjął decyzję, że tegoroczna Pokojowa Nagroda Nobla  zostanie podzielona równo pomiędzy Ellen Johnson Sirleaf, Leymah Gbowee i Tawakkul Karman.


Dwie pierwsze panie pochodzą  z Liberii. Ellen Johnson Sirleaf jest prezydentem - pierwszą w historii Afryki kobietą wybraną na przywódcę kraju w demokratycznych wyborach. Od początku swej kadencji w 2006 r. aktywnie działa na rzecz zapewnienia pokoju w Liberii. Ponadto wspiera ekonomiczny i społeczny rozwój oraz pozycję kobiet. Druga,  Leymah Gbowee zmobilizowała i zorganizowała kobiety ponad etnicznymi i religijnymi podziałami. Jej głównym celem było wspólnie położyć kres przedłużającej się wojnie w Liberii i zapewnić kobietom udział w wyborach. Działa na rzecz wzmocnienia wpływu kobiet z Zachodniej Afryki na rozwiązywanie konfliktów i sytuację po ich zakończeniu.
Tawakkul Karman pochodzi z Jemenu. Warto wspomnieć, że jest pierwszą Arabką, która została uhonorowana tą nagrodą. Na tronie oficjalnej stronie Norwegii znajduje się następująca informacja - zarówno przed, jak i podczas Arabskiej Wiosny Ludów, Tawakkul Karman odegrała kluczową rolę w walce o prawa kobiet, demokrację oraz o pokój w Jemenie.

Kim jest zatem Tawakkul Karman? To jemeńska dziennikarka, polityk i członkini Al-Islah, (The Yemeni Congregation for Reform) głównej partii opozycyjnej. Aktywna działaczka na rzecz praw człowieka oraz od 2005 r. przewodnicząca i założycielka Women Journalists Without Chains. Organizacja początkowo zajmowała się przede wszystkim obroną wolności słowa, później rozszerzyła swoją działalność na promocję wszystkich praw i wolności. Działalność WJWC spotykała się z licznymi utrudnieniami przez władze.




Karman jest autorką wielu artykułów prasowych w gazetach jemeńskich, arabskich, a także międzynarodowych. Nie bała się krytykować łamanie praw człowieka, korupcję oraz nieprawidłowe funkcjonowanie administracji państwowej. Wysuwała żądania reform politycznych i otwarcie domagała się obalenia władzy prezydenta Alego Abdullaha Saleha. Uczestniczyła również w istotnych konferencjach poza krajem na temat dialogu pomiędzy religiami, reform politycznych, które powinny zostać przeprowadzone w świecie arabskim, wolności słowa oraz zwalczania i przeciwdziałania korupcji. Na uwagę zasługuje również fakt, że wyreżyserowała wiele filmów dokumentalnych podkreślających problemy związane z prawami człowieka i władzą w Jemenie. Biorąc pod uwagę powyższe informacje, nie powinno nikogo dziwić, że na początku jemeńskiego powstania organizowała studenckie protesty w Sanie. W styczniu br. została aresztowana pod zarzutem „zakłócania porządku”, jednak bardzo szybko została zwolniona z aresztu. Informacja o jej ujęciu spowodowała kolejne fale protestów, zatem decyzja władz w tym przypadku wydawała się słuszna. Swoją drogą o powstaniach w Jemenie wspominano jedynie hasłowo albo w ogóle.

Karman po wydarzeniach związanych z arabskim przebudzeniem, zyskała nowe przydomki takie jak - „Żelazną dama”, „Matką rewolucji” czy „Duchem jemeńskiej rewolucji”. Nagroda dla niej była dobrą decyzją. Być może przyczynić się to do tego, że świat zainteresuje się bardziej położeniem kobiet i sytuacji w Jemenie, nie tylko przez pryzmat nieudanych rządów, biedy i terroryzmu. Osobiście mam nadzieję, ż rzeczywiście tak się stanie, a zainteresowanie Jemenem nie będzie tylko chwilowe, a długofalowe z konkretnymi skutkami politycznymi i gospodarczymi. A pani Karman będzie działała i dalej udowadniała, że świetnie sobie radzi w tym hermetycznym „męskim” świecie, a nie stanie się jedynie kimś w rodzaju jemeńskiej celebrytki.

Wczoraj, Tawakkul Karman, aby dotrzeć ze swoim przesłaniem do arabskojęzycznej społeczności, zdecydowała się wygłosić przemówienie w języku arabskim, a nie po angielsku. Noblistka powiedziała, że czuje głęboki żal związany z brakiem poparcia ze strony Zachodu dla rewolucji młodych ludzi w Jemenie. „To sprawa, która powinna poruszyć międzynarodowe sumienie” – powiedziała Karman.




(zdjęcia - google.com, enduringamerica.com,http://www.amb-norwegia.pl/news_and_events/komunikaty/Nobel-Peace-Prize-for-2011/ )

piątek, 9 grudnia 2011

Jemen

Krótko i konkretnie. Jemen. Jeden z najmniej rozwiniętych krajów arabskich, gdzie PKB (2003 r.) wynosił około15,09 mld USD, czyli mniej więcej 800 USD w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Duże zadłużenie i wysoki poziom bezrobocia. Terroryzm kwitnie - to tam zbiera się coraz częściej ekipa Al - Kaidy z tzw. sympatykami (i tam też "ponoć" są obozy szkoleniowe). I oczywiście jemeńscy piraci. Trochę strach tam jechać. A szkoda, bo kraj, gdzie bieda aż piszczy, ma niesamowity potencjał turystyczny - szkoda, że nie moze on być wykorzystany, bo wpłynęłoby to korzystnie na gospodarkę. Taki pobliski Oman bardzo dobrze sobie radzi (ale mają w porządku sułtana, więc...).

Znalezione na youtubie:




travel.nationalgeographic.com


wtorek, 6 grudnia 2011

Egipt - ciąg dalszy

W I turze wyborów w Egipcie zdecydowane, 65-procentowe poparcie zdobyli islamiści i zapowiadają, że zamierzają poprawić wynik w II turze. I chyba oczywiste będzie gdy dostaną się do parlamentu…


Ponad 36% głosów zdobyła Partia Wolności i Sprawiedliwości (ugrupowanie utworzone w tym roku przez Bractwo Muzułmańskie i chyba najlepiej przygotowane do wyborów). Ultrakonserwatywna salaficka partia Al Nur (Światło) uzyskała ponad 24%. Trzecie ugrupowanie islamistyczne, czyli Wassat o dosyć umiarkowanych poglądach – około 4%.
Rozpoczęty 28 listopada maraton wyborczy potrwa do 10 stycznia 2012 r.
Jeśli ktoś czytał mój ostatni wpis dotyczący wyborów w kraju nad Nilem, wie, że tamtejszy system wyborczy jest bardzo skomplikowany. Egipt podzielony jest na 27 prowincji – w wyborach zostało to podzielone na 3 grupy. W każdej grupie odbędą się 2 tury.
28 listopada odbyła pierwsza tura w Kairze i Aleksandrii. Druga zaczęła się wczoraj.
W przyszłą środę zaczną głosować mieszkańcy Suezu i Asuanu.

(zdjęcie - www.jewpi.com)

niedziela, 4 grudnia 2011

Sobotnie protesty w Tunezji

Minął prawie pierwszy tydzień wyborów w Egipcie i sytuacja za dobrze nie wygląda. Obawiam się, że moje wcześniejsze rozważania sprawdzą się. Ale nie o tym dzisiejszy post.  Będzie o dalszym ciągu historii kształtowania się quasi demokracji w państwie Maghrebu gdzie „wszystko się zaczęło”.

W Tunezji niespokojnie… w sobotę 3 grudnia tysiące Tunezyjczyków wyszło na ulice aby zamanifestować swoje poglądy na temat zaistniałego sporu dotyczącego roli religii w państwie.  Powstały tzw. dwie frakcje – islamiści kontra sekularyści (ich poglądów nie trzeba chyba wyjaśniać). W Bardo doszło do „spotkania” około 3 tysięcy islamistów (ich główne hasła to – „Islamic Tunisia is not secular!” i „No to secularist extremism”)  z niecałym tysiącem zwolenników państwa świeckiego. Niezbędna była interwencja policji. Warto dodać, ze napięcia między „obozami” narastają już od stycznia br. ale w sobotę miało miejsce pierwsze tego typu starcie na tle religijno – ideologicznym.
Zdaniem islamistów – świeckie elity, które próbują odgrywać  w państwie dużą rolę od momentu odzyskania niepodległości od Francji, cały czas ograniczają ich wolność wyrażania własnej wiary. Z kolei ich rywale zarzucają im próby uczynienia jednego z najbardziej liberalnych krajów arabskich państwem islamskim.
Zdaniem tych protestujących, którzy opowiadali się za zwiększeniem roli islamu w państwie, zwycięstwo partii Ennahdha jest wyraźnym sygnałem, że w tę stronę chce pójść społeczeństwo i wcale nie zaszkodzi to demokracji czy postępowym reformom. Wcześniej, ich zdaniem, żyli w państwie gdzie obowiązywała dyktatura mniejszości. Jak podaje Al Jazeera, na wiecu powiewały nie tylko flagi Ennahdh’y, oficjalnie nie popierającej protestujących islamistów, ale również zdelegalizowanej ultrakonserwatywnej partii Hizb Tahrir.
Skoro wspomniałam o partii Hizb Tahrir (Partia Wyzwolenia) - warto coś więcej o niej napisać. Jest to partia islamska o zasięgu międzynarodowym, powstała w latach 50. Jako filia palestyńskich Braci Muzułmańskich,  w swoim programie głosi między innymi odbudowę kalifatu, który powinien objąć cały świat muzułmański. Jest nastawiona antyzachodnio - nawołuje do obalenia prozachodnich rządów w państwach arabskich (głównie Egipt i  Arabia Saudyjska) i prorosyjskich w muzułmańskich państwach Azji Środkowej.
W każdym razie jest to wyraźny sygnał dla władzy i obserwatorów tunezyjskiej sceny politycznej, że dzieje się coś niepokojącego i może to wpłynąć na kierunki właściwego rozwoju polityczno - ideologicznego państwa. W artykule, który przytaczam (tu link), ostanie zdanie dało mi dużo do myślenia – „One young man on Saturday stood between the rival crowds with tape over his mouth, a loaf of bread in his hand, and a placard which read: "I am with neither of you … I am in favour of jobs and dignity”.
A praca (a właściwie jej brak) i godność są kluczowym podłożem Arabskiej Wiosny Ludów. I o to w rzeczywistości tak naprawdę chyba chodzi. Ludzie tego chcą, chcą spełnić swoje „egoistyczne” pragnienia oraz żyć zgodnie z własnymi przekonaniami religijnymi i tradycją. Tunezja jest państwem arabskim gdzie zdecydowaną większość stanowią wyznawcy islamu i odejście od tego po prostu w żaden sposób nie jest możliwe. Owszem Tunezja jak na standardy MENA jest krajem dosyć liberalnym i otwartym, ale jednak tradycja i wpływ islamu w dalszym ciągu będzie obecna i będzie wywiera wpływ na postępowanie oraz życie Tunezyjczyków. Jest to trudna kwestia, według mnie najlepszym wyjściem byłaby droga tzw. umiarkowanego islamu, która mogłaby stanowić pewien rodzaj kompromisu (chociaż kompromis powoduje, że żadna ze stron do końca nigdy nie będzie zadowolona). Dużo prawdopodobne zwycięstwo Bractwa Muzułmańskiego w niedalekim Egipcie pomału zaczyna budzić niepokój, zatem….  Przesada w jedną albo drugą stronę (świecką albo islamistyczną) nie jest wskazana i nie przyniesie nic dobrego. I nie mam tu na myśli tylko ewentualnych konsekwencji na gruncie arabskim, ale też ogólnie.


 (zdjęcie - AJE)

poniedziałek, 28 listopada 2011

Zaczęło się, czyli wybory w Egipcie.

Pierwszy dzień wyborów parlamentarnych w Egipcie. Ruszyła pierwsza „runda” wyborów. Mieszkańcy Kairu i Aleksandrii już od wczesnego ranka ustawiali się w kolejki aby móc oddać swój głos.


Niestety (w wielu źródłach znalazłam takie informacje) wybory nie przebiegają tak spokojnie i poprawnie jak w Tunezji. Pojawiają się pierwsze informacje, że dochodziło dzisiaj do przypadków kupowania głosów, bezprawnych agitacji wyborczych czy płacenia głosującym za dokonanie „słusznego” wyboru (zdarzały się przypadki, że zamiast pieniędzy rozdawane były napoje i jedzenie). Niektóre lokale wyborcze nieprzygotowane na tak dużą frekwencję musiały zostać po prostu zamknięte.





To dopiero pierwszy dzień…


(zdjęcia - AJE)

niedziela, 27 listopada 2011

Maraton wyborczy w Egipcie


                                                                                                                                                                                                                            AJE

Zmian na Bliskim Wschodzie ciąg dalszy…. I tym razem nie mam wcale przeczucia, że sytuacja się ustabilizuje i po prostu „będzie dobrze”. O co chodzi? O Egipt, o to co się działo wcześniej i trwa cały czas. I o jutro.
Jutro, czyli w poniedziałek 28 listopada odbędą się pierwsze wybory parlamentarne od momentu obalenia rządów H. Mubaraka. Przeczytałam pare prognoz dotyczących ewentualnych konsekwencji jutrzejszych wydarzeń i zdania są podzielone. Jedni zwiastują stabilizację i poprawę sytuacji, inni zaś coś przeciwstawnego. Ja sądzę, że będzie „coś” pomiędzy. Nie będzie ani bardzo źle ani dobrze… i to właśnie może powodować kłopoty wewnętrzne (niezadowolenie społeczne, protesty, umocnienie czynnika fundamentalistycznego, spadek głównych dochodów pochodzących z turystyki, mieszanie się do spraw wewnętrznych państw trzecich – i to niekoniecznie będzie im chodziło o spokój i demokrację). Egipt staje przed poważnym wyzwaniem. Polityka wewnętrzna wywiera ogromny wpływ na politykę zagraniczną, a ta z kolei na sytuację ekonomiczną i na bezpieczeństwo w regionie (Egiptu i państw, które poczują się zagrożone np. Izrael).
Wracając do wyborów parlamentarnych...  w ciągu ostatnich paru dni Egipcjanie znowu okupują Plac Wolności (cóż za nazewnicza symbolika), protestując i domagając się zniesienia Najwyższej Rady Wojskowej, która tak na dobrą sprawę – nie zrobiła nic w ciągu tych paru miesięcy. Biorąc pod uwagę styczniowe wydarzenia i możliwości jakie one stwarzały, tymczasowa Rada Wojskowa mogła wiele zdziałać (plus tzw. praca nad własnym PR) i uniknęłaby tego co jest teraz.
Egipt liczy sobie 82 miliony osób. Oczywiste jest to, że poniedziałek nie będzie jedynym dniem, w którym będą przeprowadzone wybory. Potrwa to nie pare dni, ale nawet kilka miesięcy i z pewnością tak sprawnie to się nie odbędzie jak w Tunezji. Co więcej – duży kraj, dużo ludzi, długość okresu wyborów – na co te czynniki mogą wpłynąć? Na to, że może dojść po prostu do wielu oszustw i manipulacji polityczno – społecznej.
Od jutrzejszego poniedziałku do 10 stycznia 2012 r. ponad 40 mln obywateli uprawnionych do głosowania wybierze 498 deputowanych do Zgromadzenia Ludowego. Dziesięciu kolejnych będzie mianowanych przez marszałka Husejn Tantawiego, obecnie piastującego stanowisko przewodniczącego tymczasowej Rady Wojskowej. System parlamentarny Egiptu jest trochę skomplikowany – 1/3 miejsc zostanie przyznana zwycięzcom wyborów w okręgach jednomandatowych w dwóch turach, a pozostałe 2/3 – kandydatom, którzy zostaną wybrani z list w sposób proporcjonalny.

27 gubernatorstw (muhafaz) Egiptu podzielono na trzy grupy. W każdej po kolei będzie odbywać się głosowanie. 28 listopada głosy na deputowanych zaczną oddawać mieszkańcy Kairu i Aleksandrii. 14 grudnia zagłosują mieszkańcy Suezu i Asuanu. 3 stycznia 2012 r. – Egipcjanie zamieszkujący Półwysep Synaj i region delty Nilu. Wyniki poznamy najprawdopodobniej 13 stycznia 2012 r.
Pare tygodni później, czyli od 29 stycznia 2012 r. obywatele egipscy będą wybierać senatorów - zasiądą oni w Radzie Konsultatywnej.
Tak wyłoniony parlament powoła 100-osobową komisję, której celem będzie napisanie nowej konstytucji.

I co dalej? Duże szanse na wygraną ma (albo miało) Bractwo Muzułmańskie. Nie jest tajemnicą, że o poparcie dbają już od pierwszych dni rewolucji, są dobrze przygotowani i zorganizowani. W kwietniu br. utworzyli Partię Wolności i Sprawiedliwości.  Od niedawna można zauważyć niewielki spadek poparcia dla BM. Jest to spowodowane głównie tym, że ludzie zaczynają sobie zdawać sprawę, że owszem przywiązanie do tradycji i wartości muzułmańskim jest bardzo ważne, ale to nie jest do końca tym o co im chodzi. BM jest zbyt autorytarne i żadne władzy, a nadmiar tych cech jest niewskazany biorąc pod uwagę egipską przeszłość i jaki to może mieć skutek w przyszłości.

Partie lewicowe, centrolewicowe, laickie i liberalne – owszem są, ale mało zorganizowane i podzielone wewnątrz swoich struktur. W wyborach weźmie też udział wielu członków z Partii Narodowo – Demokratycznej H. Mubaraka. Jednak swoimi nazwiskami nie sygnują już tej partii – z reguły kandydują jako niezależni bądź reprezentują inne partie.

Co będzie dalej? Dowiemy się dopiero w styczniu. Obecnie można tylko obserwować zachowanie społeczeństwa, partii politycznych różnych frakcji, wojska, organizacje wyborów i ich przebieg. Bo przecież my – czyli tzw. świat – nie mamy żadnego wpływu na decyzję jaką podejmie 42-milionowe społeczeństwo kraju nad Nilem. Mam tylko nadzieję, że skoro chcą „demokracji” (i wszelkich jej „skutków”), to podejmą właściwą decyzję i w tym kraju w końcu będzie lepiej.



Skrótowe objaśnienie systemu wyborczego w Egipcie (z genialnej strony AJE):














(zdjęcia - worldhum.com, google, AJE)

poniedziałek, 21 listopada 2011

Kościoły w Bahrajnie

Sytuacja na froncie znowu nie wygląda za fajnie… W zeszłym tygodniu protesty w Kuwejcie (niektóre polskie gazety pokusiły się nawet o tytuł w stylu „czy to początek rewolucji w Kuwejcie?”), niepokoje w Jordanii. Od piątku również kairski Plac Tahrir jest zapełniony protestantami – poniedziałkowy bilans to około 40 osób nie żyje i ponad 600 jest rannych. Czyli coś się dzieje. Egipcjanie nie chcą rządów wojska i domagają się nowych wyborów, stąd też protesty i „okupacja” placu są wyrazem ich niezadowolenia i nadziei, że to „coś zmieni”.
Jednak ostatnie wydarzenia nie są tematem głównym dzisiejszego wpisu. Wczoraj znalazłam całkiem ciekawy artykuł na portalu gulfnews.com dotyczący… kościołów w Bahrajnie. Tak, kościoły w krajach muzułmańskich „zdarzają się”. Na własne oczy widziałam kościół w Kairze oraz w Tunisie, jednak Egipt i Tunezja są krajami trochę innymi mentalnie niż Bahrajn, którego specyfika w pewnym stopniu wynika z sąsiedztwa z Arabią Saudyjską (gdzie nie ma żadnego kościoła, jedynie tzw. punkty religijne w ambasadach czy konsulatach).
Czego zatem ciekawego dowiedziałam się na temat kościołów w Bahrajnie? Przede wszystkich jest ich dokładnie 19 (tych zarejestrowanych). Pierwszym kościołem w tym zdecydowanie muzułmańskim kraju był Narodowy Kościół Ewangelicki powstały już w 1906 r. W krótkim czasie po nim powstały jeszcze dwa kościoły katolickie – jeden w Manamie (powstał w 1940 r.), a drugi w Awali.
Dokładna liczba rdzennej ludności chrześcijańskiej w Bahrajnie nie jest znana. Bahrajn jest typowym bogatym krajem nad Zatoką Perską, który przyciąga wielu imigrantów, zatem zdecydowaną część ludności niemuzułmańskiej stanowią właśnie oni.
Jednakże społeczność chrześcijańska jest regularnie reprezentowana w izbie wyższej w bahrańskim parlamencie i to całkiem z niezłymi sukcesami realizując swoje ambicje polityczne. Alice Samaan przeszła do historii w kwietniu 2005 r. jako pierwsza osoba o wyznaniu innym niż islam, która przewodniczyła sesji parlamentarnej. Obecnie jest ambasadorem Bahrajnu w Londynie. Kolejnym przykładem innowierstwa jest Hoda Nonoo, reprezentantka żydowskiej społeczność w izbie wyższej – teraz jest ambasadorem w USA. W ogóle to całkiem ciekawa kwestia, bo nie dość, że są to kobiety i w dodatku niemuzułmanki, to reprezentują muzułmańskie państwo. Ale nie o tym wpis;)
Wracając do kościołów… są one zarejestrowane jako organizacje pozarządowe (których jest w niewielkim Bahrajnie aż 452) w ministerstwie.
Wnioski? Religie mogą ze sobą koegzystować, mogą być i kościoły i meczety w jednym państwie. Jedynym problemem może być stereotypowe nastawienie społeczeństwa (zarówno z frakcji chrześcijańskiej, jak i muzułmańskiej). W każdym razie – skoro w małym Bahrajnie jest 19 (aż? Tylko?) kościołów, to dlaczego trwa wielkie oburzenie społeczne nad kwestią budowy meczetu w dużej Warszawie?
Narodowy Ewangelicki Kościół, Manama


zdjęcia - google.com

środa, 16 listopada 2011

Co słychać w Tunezji?



Znowu była długa przerwa…. Chociaż nie aż tak długa jak poprzednia. A obszar MENA (czyli dla niewtajemniczonych Middle East i North Africa) ma to do siebie, że zawsze coś ważnego się dzieje. Z racji braku czasu pociągnę dalej wątek Tunezji, aby zachować pewną ciągłość tej istotnej kwestii.
Jak oceniane są wyniki wyborów przez samych Tunezyjczyków? Z relacji moich tunezyjskich znajomych wynika, że ‘dokonano najlepszego z możliwych wyborów’, bo Ennahda reprezentuje wartości, które uważają za słuszne (i wynikają z islamu), ale też zamierza (zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce) pogodzić je z postępem czasu, czyli taki zmodernizowany islam popularyzować. Poza tym, należy podkreślić bardzo istotne przyrzeczenie Ennahdy – aktywna i postępowa działalność w zakresie praw kobiet.
Partia Ennahda (Partia Odrodzenia) ostatecznie (i już oficjalnie na 100%) zdobyła 89 na 217 miejsc w Zgromadzeniu Konstytucyjnym. Głównym targetem partii jest ‘utworzenie’ nowej Konstytucji, co powinno przyspieszyć bieg (jeszcze dosyć długo…) raczkującej demokracji. ‘Demokracji’ z odpowiednim przymiotnikiem, czyli arabska albo muzułmańska. Ponadto musi zostać powołany nowy rząd tymczasowy
i trzeba pomału rozpocząć przygotowania do przyszłorocznych wyborów.
Pierwsze posiedzenie nowo wybranego Zgromadzenia Konstytucyjnego zostało wyznaczone na 22 listopada.
Fouad Mebazaa, tymczasowy prezydent i tymczasowy rząd pod przewodnictwem Beji Caïd Essebsi’ego, powstały w 6 tygodni po obaleniu Ben Aliego zostaną zastąpieni przez tzw. nową ekipę polityczną.




zdjęcia - AJE

piątek, 28 października 2011

Oficjalne wyniki wyborów.

I już mamy oficjalnego zwycięzcę I demokratycznych wyborów do Zgromadzenia Konstytucyjnego w Tunezji.  Wielką niespodzianką nie jest, że wybory wygrała Partia Odrodzenia zdobywając  41,47% głosów. Partii Raszida Ghannuszi przypadnie w związku z tym 90 miejsc (na 217) w konstytuancie.
Na drugim miejscu uplasowała się partia Kongres na rzecz Republiki (CPR) – zdobywając  13,82% głosów i co przekłada się na 30 mandatów. Na trzecim, z prawie 10% poparciem centrolewicowy Ettakatol, czyli Demokratyczne Forum na rzecz Pracy i Wolności (21 mandatów).
Niemałym zaskoczeniem  było czwarte miejsce, które zajęła partia Petycji Ludowej, kierowanej przez Heczmiego Haadmiego,  jednego z najbogatszych tunezyjskich biznesmenów (19 miejsc). Piąte miejsce i 17 mandatów otrzyma z kolei centrolewicowa Postępowa Partia Demokratyczna (PDP).
217-osobowa konstytuanta (czyli coś w rodzaju Zgromadzenia Narodowego, quasi parlamentu) będzie miała rok na opracowanie nowej konstytucji i przeprowadzenie wyborów parlamentarnych. Wybierze również tymczasowego prezydenta, który desygnuje premiera, który stanie na czele przejściowego rządu (wyłonionego w ciągu najbliższych dni) do czasu przeprowadzenia nowych wyborów do parlamentu tunezyjskiego.

Zobaczymy jak cała sytuacja rozwinie się w ciągu najbliższych kilku dni. Już można spotkać się z głosami krytyki dotyczącymi wygranej partii – w zachodnich mediach zdziwienie budzi fakt, że wygrała partia o poglądach, co by nie mówić, konserwatywnych, bo islamska itp…. (idąc tropem podziału jaki funkcjonuje na przykład w Polsce), a Tunezja jest jedynym krajem arabskim o tak dużej świeckiej społeczności. Przeczytawszy program Partii Odrodzenia można mieć mieszane uczucia, bo głównym założeniem ugrupowania jest próba liberalizacji islamu, zbliżenia go (i do niego) Zachodu, próba podjęcia reform, które nie będą sprzeczne ani z islamem ani z demokracją… Zobaczymy jak to im wyjdzie i na ile obiecana wizja pogodzenia islamskich i zachodnich idei uda się zrealizować… Może Raszid Ghannuszi czytał książkę Guya Sormana;)

 
zdjęcie - google.com

czwartek, 27 października 2011

Wybory w Tunezji (czyli 'wróciłam' i zamierzam prowadzić bloga dalej)

Długo, bardzo długo nie pisałam. Mogę się jedynie usprawiedliwić brakiem czasu i weny pisarskiej… Nie ukrywam, że niewielka poczytność bloga czynnikiem mobilizującym nie jest (no dobra, wiem, niektóre wpisy mega porywające nie były…, ale zamierzam to zmienić).
Co ciekawego działo się w tym czasie na arenie arabskiej, kiedy nie było nowych wpisów? Hmmm dużo. I tych rzeczy pozytywnych i negatywnych. Jeśli chodzi o szybką ocenę tego się stało w przeciągu tego tygodnia, do pozytywnych należy zaliczyć przede wszystkim niedzielne wybory parlamentarne w Tunezji (chociaż wynik nie do końca jest zadawalający… ale skoro Tunezyjczycy tak zadecydowali i uważają to za słuszny wybór, decyzję tę należy uszanować i mieć nadzieję, że rzeczywiście na dobrą drogę zwycięska partia poprowadzi ten kraj…ale o tym napiszę niżej). Negatywne? W zasadzie mam problem z wartościowaniem tego wydarzenia, bo jest zarówno dobre jak i złe. O co chodzi? ‘Oficjalne’ obalenie rządów Kaddafiego, sposób w jaki to się stało, reakcja (arabska i reszty świata), ciekawość co będzie dalej (no właśnie? Lepiej?), przedłużenie misji NATO, wizyta polskich inwestorów i ministra spraw zewnętrznych R. Sikorskiego (nie rozumiem po co tak wcześnie… jak zwykle Polska reaguje niezwykle ‘spontanicznie’ na tego typu wydarzenia. Może chodziło po prostu o wyprzedzenie konkurentów z innych krajów), itp. Itp…. Zamierzam poruszyć te kwestie. Dzisiaj będzie o Tunezji.


Niedziela, 23 października 2011 roku. Data ta z pewnością przejdzie/przeszła do historii Tunezji, nowej Tunezji. Dziewięć miesięcy po powstaniu buntu (co zapoczątkowało efekt domina w kolejnych państwach) i po obaleniu rządów Zine El Abidine Ben Aliego doszło do pierwszych demokratycznych i wolnych wyborów parlamentarnych. Frekwencja była nad wyraz wysoka – wyniosła aż 90% (czynny udział w wyborach wzięło udział sporo ludzi młodych, stanowiących znaczną cześć społeczeństwa tunezyjskiego). Obserwatorzy międzynarodowi w regionie Sousse ocenili przebieg wyborów bardzo dobrze, aczkolwiek było pare niedociągnięć związanych z brakiem odpowiedniego przeszkolenia czy informacji. Jednakże nie wpłynęło to na zakłócenie przebiegu wyborów. Sam fakt tak licznej frekwencji należy uznać za bardzo pozytywne – widać, że ludzie chcą/chcieli coś zmienić skoro aż 90% społeczeństwa postanowiło w pewnym stopniu poczuć się odpowiedzialnym za swój kraj.









Raszid Ghannuszi

Oficjalne wyniki miały pojawić się wczoraj w nocy, jednak konferencja prasowa została przełożona. Przed chwilą sprawdziłam wszelkie portale informacyjne (w tym również oczywiście Al Jazeerę) i nic. Czyli trzeba czekać dalej. Z nieoficjalnych wyników, które uznawane są już za pewne, wygrała Partia Odrodzenia (Hizb an-Nahda) - Raszida Ghannusziego, który pod koniec stycznia wrócił do Tunezji po 20 latach pobytu na uchodźstwie w Londynie. To umiarkowanie islamski ugrupowanie zdobyło 101 mandatów. Alternatywę wyborczą dla Partii Odrodzenia stanowiły partie centrolewicowe – tzw. Nowocześni Demokraci  (PDM) postulujący głównie za świeckim państwem, czyli m.in. Ettakatol, Kongres na rzecz Republiki – zdobyli zaledwie 40 mandatów. Partia Demokratyczna Ahmeda Nedżiba Szebbiego oraz wspomniani nowocześni demokraci od samego początku zapowiadali, że nie stworzą koalicji z Al - Nahdą.

Tak czy inaczej – można pogratulować Tunezji i życzyć jej powodzenia aby demokratyczna drogą na którą zamierza wstąpić nie okazała się zbyt długa, kręta i wyboista.


(zdjęcia - google, www.upi.com)

piątek, 26 sierpnia 2011

Muzycznie. Maher Zain.

Kim jest Maher Zain? Z pewnością polskiej publiczności nie jest on znany w ogóle, a jeśli już to tylko takim pasjonatom kultury arabskiej jak ja ;)
Jak odkryłam tego pana? Pewnego dnia naszło mnie na posłuchanie czegoś palestyńskiego/o Palestynie. Wpisałam w wyszukiwarkę na youtube i oto co znalazłam:




A że mi się spodobało to postanowiłam poszukać dalej.







Kim jest Maher Zain? Ten szwedzki piosenkarz R&B i producent muzyczny urodzony w Libanie to całkiem nowy idol muzułmańskiej publiczności. Początek jego kariery można datować na rok 2009. Chyba idzie mu całkiem nieźle, wystarczy spojrzeć na liczbę wyświetleń teledysków.





Insha'Allah!

środa, 3 sierpnia 2011

Początek Ramadanu i zdjęcia.

Ramadan trwa. Odbyłam wczoraj ciekawą fesbukową konwersację z moim kairskim znajomym i dowiedziałam się paru rzeczy. Dowiedziałam się, że suhur (tzw. śniadanie, posiłek przed wschodem słońca) spożywa on o godzinie 3.30... Zaś iftar (posiłek po zachodzie słońca) o 19. Przekonywał mnie potem, że powinnam zostać muzułmanką (bo niby dużo wiem o islamie), argumentując że 'islam jest jedyną prawdą'. Owszem, islam jest bardzo ciekawą religią, ale reprezentuję bardziej świeckie podejście (ale akurat nie zamierzam się w tę kwestię zbytnio zagłębiać, bo to i tak nie ma żadnego znaczenia). Być może Ramadan tak 'wniośle' na niego wpłynął, bo nigdy żadnych agitacji religijnych nie popełniał.

Przeglądając wczorajsze internetowe wydanie Al Jazeera English znalazłam świetne zdjęcia obrazujące początek Ramadanu w regionie. Tu znajdziecie zdjęcia wszystkie zdjęcia (niektóre nie są z krajów arabskich) --> link


Kair


Jerozolima, Meczet Al - Aksa



Riyadh
 

Tunis


Strefa Gazy, Meczet Al - Omari




Kabul, ramadańskie przysmaki



Libijski rebeliant


Jemen, ciągle niespokojnie...


Jemen znowu, antyrządowe protesty w Sanaa


Gaza City